wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 8

Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina wpatrującego się we mnie. W jego oczach widać było troskę:-Jak się czujesz , kochanie- powiedział przejeżdżając dłonią przez mój policzek.
-Lepiej.. dobrze...Justin, dziękuje że ze mną jesteś- powiedziałam to po czym przekręciłam się ,co spowodowało tym, że moje ciało znalazło się na Justinie, który był zdziwiony tym co robię
-Kocham cię- szepnęłam mu do ucha i musnęłam delikatnie jego usta i lekko ugryzłam go w dolną wargę . Odpowiedział mi pięknym pocałunkiem, nasze języki walczyły ze sobą o przewagę, ten pocałunek przepełniony był miłością która istniała między nami. Swoimi  palcami smyrałam jego tors, a on zjechał dłońmi do moich bioder. Oderwałam się od niego pocałowałam w policzek i wstałam z łóżka
.-Przejdźmy się dzisiaj gdzieś- zasugerowałam kierując się do łazienki.
-Ok.- odpowiedział i wziął swój telefon do ręki wybierając czyjś numer,

Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic i umyłam się wiśniowym żelem, spłukałam i wysuszyłam swoje ciało , które zawinęłam w ręcznik.Założyłam bieliznę którą wzięłam ze sobą przed wejściem do łazienki. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, lekko umalowałam rzęsy, trochę mi się z tym zeszło:

-Justin, mógłbyś mi podać ubrania? Leżą na szafce- krzyknęłam i usłyszałam tylko krótkie -TakPo minucie w wejściu pojawił się Jus z ubraniami w ręku

.-O dziękuję kochanie, możesz już iść

.-Muszę? Może potrzebujesz pomocy?- zmarszczył brwi i czekał na moją odpowiedź.
-No jak chcesz mnie ubrać to proszę bardzo- puściłam oczko. Ten podszedł do mnie i gdy wyciągnęłam ręce do góry włożył na mnie koszulkę i zabrał się za spodnie. Usiadłam na blacie a on założył mi jeansy
.-I jak? -Szeroko się uśmiechnął.
-Wspaniale- pocałowałam go.

Wyszliśmy z łazienki i zobaczyłam że na stole jest naszykowane śniadanie. Nie wiem skąd i kiedy Justin je tu wziął.Zjedliśmy i wyszliśmy z hotelu na spacer. Spacerowaliśmy po ścieżkach z których widać było góry. Po drodze chłopak kupił mi kwiaty. Szliśmy za rękę i podziwialiśmy piękne widoki. Wieczorem wróciliśmy do pokoju, umyliśmy się i poszliśmy spać. W tę noc nic pikantnego między nami się nie wydarzyło. Nie byłam jeszcze gotowa po tym co stało się wtedy na przyjęciu. Biebs to rozumiał, opiekował się mną i sprawiał, że powoli o tym zapominałam, czułam się bezpiecznie.


**************Justin*****************




Tak szybko mijały kolejne dni, po jakiś 4 dniach Julia poweselała i prawie zapomniała o tym całym nie przyjemnym zdarzeniu, przynajmniej starałem się robić wszystko żeby tak się stało. Dzisiaj jest nasz ostatni dzień tutaj, jutro rano musimy wyjeżdżać do domu. Chciałam tego ostatniego dnia  zrobić dla mojej dziewczyny coś wyjątkowego, coś co zapamięta ten dzień, wieczór na długo. Chciałem , żeby poczuła się dobre. Kochałem ją, była dla mnie wszystkim. Chciałem ją mieś na zawsze , chciałem żeby zawsze , o każdej porze dnia była przy mnie. Zawróciła mi w głowie, ale na dobre. Była piękna, seksowna miła i inteligenta. Jej zgrabne ciało, zielone przepiękne oczy , długie, ciemne włosy. delikatny dotyk i uzależniający zapach . Wstaliśmy odprawiliśmy poranną toaletę , zjedliśmy śniadanie , poszliśmy na narty i jak zwykle wróciliśmy do hotelu około 16:00. W między czasie wszystko ustalałem i uzgadniałem. 

Powiedziałem do Julii

:-Skarbie za pół godziny wychodzimy , ubierz się ciepło.

-Gdzie ?- położyła rękę na moim tyłku sadząc, że pod wpływem wrażenia jej powiem.
-Dowiesz się w swoim czasie- ucałowałem jej polik, który lekko się zaczerwienił.
-Ale jesteś- przewróciła oczami na znak focha. 

Na dworze było już ciemno. Gdy Julka przebrała się, założyłem kurtkę , złapałem ją za rękę  i wyszliśmy z hotelu. Całą drogę dopytywał gdzie idziemy , szliśmy przez rynek miasta gdzie znajdowały się cudowne ozdoby zapowiadające nadchodzące święta. Podeszliśmy do pana który stał obok sani przyczepionych do koni. Zamieniłem z nim parę słów po czym wziąłem mocniej rękę Julii i wciągnąłem na sanie. Dziewczyna była pod wrażeniem, ale nie zadawała więcej pytań dotyczących miejsca w które ją zabieram. Było trochę chłodno więc cały czas przytulałem ją aby było jej ciepło. Po 15 minutach wóz zatrzymał się , my wysiedliśmy a mężczyzna z powrotem wrócił. Objąłem Julie w talii i szedłem z nią kawałek aż doszliśmy do miejsca który był celem dzisiejszego wieczora .


( Włączcie sobie to )


                              ******************Julia*************




Nie wiem co Justin wymyślił, ale ufałam mu. Po całej tej drodze do  niewiadobego dotarliśmy do miejsca gdzie było coś wspaniałego. Było to miejsce na wzgórzu . Paliło się ognisko wokół którego śnieg obsypany był płatkami czerwonych róż, były dwa siedzenia między którymi stał stolik . Obok siedzeń w ziemie wbite były paliki na których było chyba ze sto świeczek. Na stoliku był szampan i kolacja , prześlicznie podana.

-Justin.... tu jest cudownie- powiedziałam całując go
 .-Tak myślałem że ci się spodoba- uśmiechnął się.
-Ale z jakiej to okazji?
- Z naszej, z takiej że cię kocham.Justin odsunął mi krzesło i posadził mnie , po chwili on również usiadł zjedliśmy kolacje i popijaliśmy szampanem.

 Wszystko w blasku iskier, które padały z palącego się ogniska znajdującego nie daleko nas. Gdy zjedliśmy Jus wstał złapał za rękę i odeszliśmy kawałek od stolika. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w góry , z naszego miejsca widać było wszystko, całe miasteczko które powoli kładło się spać. piękny widok dosycały blaski lamp z uliczek. Justin wyjął z kieszeni pudełeczko które otworzyłam . moim oczom ukazał się naszyjnik tak ładny, że oniemiałam z wrażenia.


 - Justin.. nie musiałeś... nie mogę tego przyjąć..- powiedziałam ,ale ten tylko się uśmiechnął, wziął naszyjnik i po rozpięciu lekko mojej kurtki , zapiął naszyj. Leżał jak ulał.  podziękowałam mu.Zaczął padać śnieg, piękne płatki spadały powoli i delikatnie wtulały się nam we włosy.


 Justin przybliżył mnie do siebie i objął w tali , owinęłam dłonie na jego szyj i patrzyłam na jego czekoladowe oczy. Powoli nasze usta zbliżały się do siebie, nasze oczy zaczęły się zamykać ,  aż nasze usta były już połączone, połączone w jedno , w jedną całość, w miłość która istniała. Wpiliśmy je w siebie chcąc aby ta chwila się nie kończyła. Czas jakby się dla nas zatrzymał. Trzymałam się jedną ręką na jego ramieniu a drugą wplotłam w jego włosy które były przysypane śniegiem. Na moich policzkach głaskały dłonie Justina. Nasz pocałunek był przepełnione uczuciem które było gorące i namiętne. Pokazaliśmy sobie jak bardzo się kochamy. Nie chcieliśmy, żeby to się skończyło, ale zrobiło się strasznie zimno. Oderwaliśmy się od siebie i w tym samym czasie mówiąc

- Kocham Cię- złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę naszego hotelu:
-Dziękuję Justin- powiedziałam
-Nie ma za co skarbie, dla ciebie zrobię wszystko

.Po przyjściu do pokoju poszłam się umyć, po mnie umył się Justin. Kiedy podszedł do mnie owinięty w ręcznik odpięłam go, ręcznik spadł na dół. Ciało mojego chłopka pozostało pozbawione jakiegokolwiek materiału. Pociągnęłam go za rękę na łóżko . Położył się na mnie i powoli zaczął całować. Odpowiedziałam namiętnym pocałunkiem na który Justin uniósł brwi pytająco o to czy jestem gotowa. Kiwnęłam głową. Biebs wsunął swój język w między moje warki, gdy po chwili oderwał się, zjechał ustami na moją szyję delikatnie ją ssąc , lekko poderwał się do góry i zaczął rozpinać guziki z koszulki piżamy, gdy skończył szybkim, ale delikatnym ruchem zdjął ją . Nim się obejrzałam ten zjechał na dolną część mojego ciała i zajął się ściąganiem spodenek. Po kilku minutach nasze ciała były całkiem nagie. Justin zszedł ze mnie , położył się obok i swoimi umięśnionymi rękami łapiąc za biodra przerzucił mnie na siebie. Swoje nogi ułożyłam między jego krokiem w tym samym czasie delikatnie i powoli przyparłam usta do jego klatki. Nasze ręce splotły się ze sobą i zostały mocno wciskane w materac łóżka. Jus wziął między swoje dłonie moją twarz i zaczął namiętnie całować, tak pikantnie jak nigdy dotąd. Przepełnialiśmy się miłością. Błądziłam palcami po jego torsie a on swoimi po moim całym ciele kiziając go, jego dotyk sprawiał że odpływałam na dobre. To było coś nie samowitego,trudno coś tak wspaniałego opisać.  . Nasze emocje rosły z każdą sekundą , mieliśmy stado rozszalałych motyli w brzuchu. Gdy jego przyjaciel był już w gotowości stało się to na co czekaliśmy od paru dni. Tego nam było trzeba, tego pragnęliśmy, wszystko co robiliśmy było tylko i wyłącznie z miłości, kochaliśmy się i pokazywaliśmy to sobie. Byliśmy na to gotowi. Cała ta przyjemność trwała pół nocy. Gdy straciliśmy już siły zeszłam z Justina i położyłam się obok niego kładąc głowę na jego silnym ramieniu. Moja twarz była co chwile obdarowywana mokrymi pocałunkami. Czas się dla nas zatrzymał. Nasze nogi i ręce cały czas były splecione, a ciała blisko do siebie przywarte. W takiej pozie zasnęliśmy. :-Byłaś wspaniała kotku- powiedział odlatując w daleką krainę snu-Ty też niczego sobie.



Rano wstaliśmy o 7:00 . Pościel była strasznie poharatana, nasze ubrania leżały dosłownie na całej rozległości podłogi w sypialnie. Nad łóżkiem unosił się nasz zapach uczucia przepełnionego dobrem..Od  razu , no może nie od razu, po kilku dziesięciu pocałunkach, ubraliśmy się i zaczęliśmy się pakować, zjedliśmy śniadanie i już o godzinie 11:00 zabraliśmy swoje bagaże,  wyszliśmy w stronę auta do którego po zaraz wsieliśmy i wyruszyliśmy z tego przepięknego miasteczka, który długo pozostanie w mojej pamięci, oczywiście dzięki mojemu chłopakowi bedę wspominała to z przyjemnością. Jechaliśmy dosyć długo ,ale przyjemnie, cały czas rozmawiając i mówiąc sobie-Kocham Cię-Ale było coś co sprawiało że moje oczy przepełniły się łzami, a Bieber od razu to zauważył:
-Co jest ?- podniósł brwi.
Justin skupił się na drodze, gdy dojechaliśmy do mojego domu, chłopak wyniósł moje bagaże na zewnątrz , ja wysiadła, Justin namiętnie mnie pocałował żegnając się ze mną.
-Nic ...- wydukałam.
-Cholera Julka nie mów że nic bo widze że coś cię dręczy.
-Nobo.... ty jutro wylatujesz...- po moim policzku w tym samym czasie spłynęły dwie krole słonej substancji.
-Kochanie... wiem że to dla ciebie ciężkie, ale obiecuję że jak wrócę , nadrobimy to.
-Ok- wywróciłam oczami opowiadając nie chętnie.
-Skarbie , moge odwieść cię na lotnisko jutro?- spojrzałam w jego oczy prosząc.
-Jeżeli twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko to oczywiście że tak.
Mocno go do siebie przytuliłam, pocałowałam w polik i ruszyłam w stronę domu machając ręką i krzycząc do niego ----Zadzwonie wieczorem----- weszłam do domu gdzie od razu zostałam przywitana przez rodzinę. Zjadłam kolację i opowiadałam rodzicom jak miło spędziłam czas z Justinem. Ale nie powiedziałam im o zajściu na tamtym przyjęciu, nie chciałam ich martwić. Rodzice zgodzili sie na to abym pojechała na lotnisko, ale po długich prośbach, bo przez to opuszczę dzień w szkole. Umyłam się i rozpakowałam. Zadzwoniłam do Justina:
-Mogę. mogę cię odwieść.- od razu wykrzyczałam.
-Skarbie to super, pojedziemy i wrócisz z moją ciocią, ok- powiedział, mogłam sobie wyobrazić, że w tym momencie jest uśmiechnięty.
-Ok.
-Oj brakuję mi tu ciebie, wiesz?
-Mi ciebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz