wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 23


Macie ten długowyczekiwany rozdział :D


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Mów do cholery.- Justin znowu się do mnie zchylił i pocałował w kącik ust.

-A więc co ty na to żebym cię zabrał do Kanady?- spojrzał na mnie czekając na odpowiedź.

-Co ? Teraz?

-No, skarbie, chyba chcesz zobaczyć gdzie bedziesz mieszkać, no nie ? -delikatnie się uśmiechnął.

- Tak, ale Justin, nobo..... - spuściłam głowę.

- Tak? - szepnął.

- Bedziesz się śmiał jak ci powiem - bawiłm się palcami unikając jego wzroku.

-Nie bedę, powiedz o co chodzi.

-No bo ja cholernie boje się leciec samolotem. - chłopak swoimi dwoma palcami przejechał po moim podbródku i delikatnie go uniósł zmuszając mnie abym na niego spojrzała.

-Kochanie, ale będziesz leciała ze mną , nie sama. Ja cały czas będę obok ciebie, bedę cię trzymał za rękę, wtedy wyda ci sie to już całkiem normalne, a nie przerażające. Musisz przezwyciężyć swój strach, a ja ci w tym pomogę.- powiedział, delikatnie się uśmiechnął i przytulił mnie.

-No dobrze- odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się mocniej w mojego chłopaka.

-No to się spakuj , bilety już kupione jutro o 14:00,  będę pod twoim domem.

-Jutro? Zaskakujesz mnie.

-Wiem. Okej Julka, ja musze już spadać.

Razem z Justinem wstałam z łóżka i poszliśmy na dół gdzie byli moi rodzice. Bieber złapał mnie za rękę i skierował się w ich stronę.

-Chciałbym zabrać Julkę do Kanady, mogę?
-Zabrać?- zdziwiała się moja mama.
- Tak, znaczy nie. Chcemy tam polecieć na tydzień, może trochę dłużej, chcę pokazać Julii gdzie bedziemy mieszkać.
-Skoro chcecie to tak- odpowiedział mój tata.
- Bardzo dziękuję. Ja już musze iść, więc dowidzenia.
-Dowidzenia Justin - powiedzieli równo.

-Justin podwieziesz mnie do Magdy?
-Oczywiście, chodź.

Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Szybko wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy. Po 10 minutach byliśmy pod mieszkaniem mojej przyjaciółki. Pożegnałam się soczystym buziakie z Justinem i umówiłam na jutro. Do magdy przyszłam właściwie porozmawiać trochę. Naszczeście ją zastałam. Porozmawiałam z nią trochę i powiedziałam o jutrzejszym wyjeździe. Ona wraz z Tomkiem jedzie w góry. Fajnie. Obejżałysmy jakiś film i kiedy była już 20:00 poszłam do domu.


Wróciłam i zjadłam kolacje. Poszłam do salonu gdzie siedziała moja mama i oglądała telewizję.
-Gdzie byłaś?- zapytała

-U Magdy.

-Julka, masz na siebie uważać , wierzę że Justin będzie cię chronił, ale jednak ty również bądź ostrożna.

-Wiem, mamo.

-I tak wogóle to wiesz skarbie, zapezpieczajcie się - powiedziała delikatnie.

-Mamo!! przestań- zaczełam się śmiać.

-Ja tylko mówię, no a ty się nie musisz pakować?

-O kurde, zapomniałam, to pa!- krzyknęłam na odchodne.


Wleciałam do pokoju i wyjęłam dużą walizkę, prezcież w małą się nie zapakuję. Wyjęłam z szafy kilkanaście zestawów ubrań, bielizy itp. Spakowałam biżuterię, sukienki, buty , kosmetyki. Następnie chwyciłam za torebkę do której wrzóciłam ładowarkę, słuchawki, laptopa, portfel i inne podobne rzeczy. Kiedy byłąm już całkowicie spakowana była godzina 23:30.  Zmęczona z piżamą w ręku poszłam do łazienki.. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Uwilbiałam jak ciepła substancja ogrzewała mnie. Ciało umyłam arbuzowym żelem, a włosy miętowym szmaponem. Po 20minutach wyszłam z kabiny prysznicowej, wytarłam się do sucha i założyłam piżamę. Włosy wysuszyłam i porządnie rozczesałam. OD razu po tym zpowrotem znalazłam się w swoim pokoju i upadłam na łóżko, nie miałam broblemu z zaśnięciem.



Obudziłam się następnęgo dnia o 10:00. Umyłam, ubrałam i umalowałam. Zeszłam na dół do kuchni a moja mama, tata i Wiktoria stali jakby na mnie czkekali.
Stali równo obok siebie i patrzyli na mnie szklistymi  oczami. No, w końcu wybieram się za ocean. Chyba mają prawo się martwić, bać o mnie, albo tęsknić? Kocham ich tak bardzo , moją rodzinę. Teraz mamy tak dobre, wręcz idealne stosunki , dobry kontakt ze sobą, dogadujemy się. Mam nadzieję , że to się nigdy nie zmieni. Zawsze mnie wspierali, to dzięki nim tutaj jestem, kiedyś, zanim pojawił się Justin byłam wiecznie, zła, załamana, smutna, rozpaczona. Nie miałam humoru, nic mi nie pasowało, ale oni wtedy jednak robili wszystko żeby na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czy to nie wspaniałe posiadac taki skarb?


Podbiegłam do nich i mocno wyściskałam, najpierw tatę, później mamę a na koniec, ukucnęłam przy Wiktorii i mocno zamknęłam ją w moich objęciach, a na koniec pocałowałam w polika. Obiecałam że coś jej przywiosę z tamtąd, więc humor się trochę poprawił.


-Będę tęsknić..- powiedziała cichutko.

-Ja też , misiu, ale niedługo wracam przecieć, tak?- posłałam jej ciepły jakby uspakający uśmiech.


Zjadłam szybkie śniadanie , wypiłam kawę i wzięłam lekarstwo na lokomocję, tak w razie czego. Ogarnęłam jeszcze dokładnie swoje bagaże i kiedy juź skończyłam wybiła godzina 14:00 i usłyszałam trąbienie samochodu. Znowu wszystkich mocno przytuliłam i powiedziałam, żeby tęsknili. Tata wziął moje rzeczy i wyszedł na dwór aby spakować je do bagażnika auta justina, które z powrotem będzie prowadzić Pattie.
Przywitałam się z chłopakiem i usiadłam na miejsce pasażera i przywitałam się z Pattie która siedziała z tyłu. Przyglądałam się mojemu ojcu jak wspólnie z Bieberem pakują nasze bagaże.

-Justin, wiem, że jestes dobrym chłopakiem, ale powiem ci. Pilnuj jej i opiekuj się nią.

-Oczywiście, nie pozwolę, żeby cokolwiek jej się stało, dowidzenia.

-Miłej podrózy- powiedział już wchodząc do domu.

Po chwili obok mnie siedział już uśmiechnięty od ucha do ucha Justin. Na lotnisko jechaliśmy koło godziny, dosyć szybko to zleciało. Pożegnaliśmy się z mamą chłopaka i poszliśmy do odprawy. Przeszliśmy przez bramki a nasze walizki pojechały przez taśmę.Obyło się bez zbędnych problemów. Po zprawdzeniu dokumentów i reszty, bagaże zaprowadziliśmy na taśmę, z której były one zawożone do bagażnika samolotu.


 Mieliśmy jeszcze godzinę do wylotu, więc poszliśmy do kawiarni napić się kawy i zjeść po ciastku. Szybko zleciało i już wchodziliśmy na pokład, cholernie się bałam. Justin od razu to zauwazył. Wziął moją rękę i delikatnie ścisnął ją. Usiedliśmy obok siebie. Po chwili w głośnikach usłyszeliśmy pilota i stewardesse . Dokładnie tłumaczyli co trzeba zrobić, i oczywyście kazali zapiąć pasy.
I zaczęło się...... Maszyna się rozpędzała i rozpędzała , jechała coraz szybciej i nagle poczułam jak odryway się od ziemi, tak jak byśmy stanęli. Zaraz napierało mnie w tył i pasy ścikały mi się w brzuch.  Mocniej ścisnęłam dłoń Justina, który był pezysunięty jaknajbliżej mnie. Po kilku minutach samolot delikatnie wyrównał poziom i można było odpiąć pasy. Odetchnęłam z ulgą , jakby kamień spadł mi z serca. I jakby ta adrenalina ....spodobała mi się.

-I co, moja kochana księżniczka żyję ? - objął mnie ramieniem Justin.

-Żyję - uśmiechnęłam się  oparłam swoją głowę o jego bark

-W końcu mój przyjaciel, Ryan, i dziadkowie zobaczą jaką mam wspaniałą kobietę .

-Mhm

-A teraz się prześpijmy bo czeka nas 12 godzin lotu.


(rozmowa bedzie się toczyć po angielsku)

Kilka godzin spaliśmy, następne kilka rozmawialismy. I już naszego polskiego czasu o 4:00 rano zaczliśmy londować. Już nie bałam się tak jak przy startowaniu, ale Jus cały czas trzymał moją rękę. Kiedy wylądowaliśmy spędziliśmy jeszcze 2 godziny na odprawie. Byłam wyczerpana. Na parkingu czekał na nas dziadek Justina:

-No nie poznaje, Justin to ty? - zapytał uśmiechnięty i obiął chłopaka poczym spojrzał na mnie.

-Tak, ja. A to moja najcudowniejsza na świecie kobieta- Justin wskazał na mnie- Dziadku, to Julia.

-WItam - uśmiechnęłam się do mężczyzny, a ten podszedł i mnie delikatnie przytulił.

Wsiedliśmy do jego samochodu i jechaliśmy . Po jakimś czasie, nie wiem jakim bo byłam strasznie zmęczona dojechaliśmy do domu dziadków  w Starford. Domek był śliczny, taki przytulny z ogrodem na zewnątrz. W drzwiach przywitała nas starsza kobieta. Jej wyraz twarzy dał znać że jest szczesliwa.

-Justin skarbie- mocno przytuliła wnuka i pocałowała w polik.

Mój chłopak przedstawił mnie swojej babci. Bardzo miła kobieta, widac że ma serce. Na pierwszy rzut oka można ocenić ją jako wspaniałą kobiete. Kiedy już się trochę poznaliśmy. Babcia zaprowadziła nas do pokoju w którym będziemy ''mieszkać' w szasie pobytu. Od razu wyjęłam z walizki piżamę i ruszyłam do łazienki. Po mnie wykąpał się też Justin i wspólnie padliśmy na łóżku. Oczywiście w objęciach bo inaczej nie usnę :)




____________________________________________________________________________________________________________

Rozdział pewnie bez sensu i któtki, ale nie będe przedłużać. W tym tygodniu pojawi się jeszcze kolejny więc dla tego tak wyszło. Strasznie was przepraszam za tak długie oczekiwanie na rozdział. Mam nadzieje że wybaczycie. Z góry przepraszam za jakiekolwiek literówki, które napewno tu są, ale misze to w nocy więc wiecie xD

Przepraszam za ostatnie słowa, nie będę na razie usuwac bloga, bo ktoś go jednak czyta:)  A pozatym moje życei ma tutaj sens , bo w realu, no tam trochę gorzej.


Ale nie będę ukrywać, że komentarze  badzo mnie motyrują do pisania.:)



To do nast.epnego, kochani <3  Wasza belieber


4 komentarze:

  1. Super czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuper,cudowny jest ;* czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuudowny czekam na następny.. ;* koffam tego bloga i cb też <3

    OdpowiedzUsuń